niedziela, 21 lipca 2013

Time to say goodbay :)

Kochani.
Było to nieuchronne.
Zamykam bloga.
Raczej nie wrócę.
Jak sami wiecie zaniedbałam bloga.
Nie będę się zbytnio rozpisywać, bo i tak mało kto to przeczyta.
Dziękuję, za wszystkie wasze komentarze, miłe słowa...
Może założę nowego bloga, ale na pewno nie ff, ani o Linkin Park.

D z i ę k u j ę        z a              w s z y s t k o !

L i n k a


Kontakt ze mną:
Twitter: @LinkaJam
Facebook: Kocham chłopaków z Linkin Park
Ask.fm: Jellyfish from hell



wtorek, 16 kwietnia 2013

Versatile Blogger Award

Nie wiem o co chodzi xD
Za tą nominację dziękuję Chazy Chaz, ale proszę wytłumacz mi o co chodzi, bo ja trochę tępa jestem XD

7 faktów o mnie:

  • Kocham muzykę, szczególnie Linkin Park, Queen, Dżem, AC/DC, Nirvanę.
  • Zawsze chciałabym być archeologiem :3
  • Nie umiem gwizdać. Tata mi ciągle dokucza pogwizdując Skorpionsów- Wind Of Change ;-; A ja kocham tą piosenkę...
  • Mam brata starszego o 9 lat
  • Lubię... surowe ziemniaki, frytki z jogurtem naturalnym i surowe ciasto na kluski śląskie :3
  • Moi idole to: Linkin Park oczywiście, Freddie Mercury, Ryszard Riedel.
  • Jestem fanką serii "Igrzyska Śmierci" Suzanne Collins :D
7 blogów, które nominuję:
Nie wiem o co chodzi xD
Dżizys xD

No to narka :D

piątek, 15 marca 2013

OneShot: Novacula Lamina

Siemacie ludzie :D W końcu udało mi się to napisać. Znalazłam trochę czasu i wyszło... to coś xD Nie tak to planowałam, ale cóż... Nie mogłam już was niecierpliwić. Chcę jeszcze powiedzieć coś na temat komentarzy. Dużo ludzi mi pisze o blogach, o nowych postach, itp. Proszę tego nie pisać w komentarzu, tylko na tt, lub na mojego e-mail'a (linkamrs@gmail.com) tam częściej wchodzę :3 To miłego czytania :D



  -Chazzy! Pobawisz się ze mną?- radośnie zawołała mała dziewczynka wymachując lalką w stronę swojego starszego brata. -Okey Lisa, ale tylko chwilę.- powiedział z uśmiechem 7-latek i podniósł z ziemi misia. W tym momencie przed dziewczynką wyrósł najprawdziwszy las. Lisa słyszała piękny śpiew ptaków. Miś, który przed chwilą był zwyczajnym pluszakiem, ze poniszczonym futerkiem, teraz był prawdziwym niedźwiedziem z szorstkim futrem. Dziewczynka mogła śmiało go głaskać i przytulać, bo miś był jej najlepszym przyjacielem. Chodzili razem po lesie i spędzali mile czas. Nagle z głębi lasu dało się słyszeć głos jej matki. -Chazzy! Chodź tu na chwilkę!. Wtedy zwierzę z powrotem stało się zwyczajnym pluszakiem, a las znikł. Chester wyszedł, a cała magia razem z nim...


  Otwieram oczy i budzę się, bo właśnie usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. To na pewno Chester. Kroki zbliżają się w stronę mojego pokoju i po chwili drzwi się otwierają i z hukiem uderzają w ścianę. Mój starszy brat zatrzymuje się na progu i rozgląda się. -Lisa?! Co ty kurwa, robisz w moim pokoju?! Wyłaź stamtąd bachorze!- bełkocze i podchodzi do mnie. Strasznie śmierdzi alkoholem i papierosami. -Chester ciulu! To mój pokój!- nerwowo szepnęłam i kopnęłam go. Trafiłam w brzuch, co sprawiło, że Chaz musiał szybko udać się do łazienki.
  Od 3 lat takie sytuacje to już codzienność. Mój braciszek się stacza z każdym dniem coraz bardziej. Na początku chciałam mu pomóc. Kryłam go przed mamą, pomagałam mu z kacem, sprzątałam za nim. Teraz nie mam na to siły, bo on i tak się nie poprawi.
  Chester wyszedł z łazienki i próbuje dostać się do swojego pokoju. Chce być cichy, ale mu się to nie udaje, bo właśnie coś strzaskał. -Kurwaaaaa! Cholerny wazon musiał tu stać!- jęczy. Postanawiam wstać i zobaczyć co się tym razem stało. Wychodzę na korytarz i zauważam w ciemnościach zarys sylwetki 17-latka. Leży na ziemi i trzyma się za dłoń. -Chaz! Cholera, bo obudzisz mamę!- ganię go i popycham, żeby wstał. Posłusznie staje na nogi i pozwala mi zaprowadzić się do jego pokoju. Rzucam go na łóżko i oglądam zranioną rękę. Boże, ten chłopak się kiedyś zabije. Rana strasznie krwawi, więc muszę iść do kuchni po bandaże. Sprawdzam, czy w ranie nie zostały jakieś odłamki szkła, ale nic nie zauważam. Ścięgien też nie ma uszkodzonych, więc śmiało mogę sama go opatrzyć.
  Brachol w tym czasie zdążył już zasnąć. Staram cicho wymknąć się z jego pokoju, ale niestety nadepnęłam na starą butelkę i Chazzy podniósł się gwałtownie. -To tylko ja, śpij dalej- szepczę i szybko wychodzę z pokoju.


  Budzę się rano bardzo wcześnie, mimo, że dzisiaj jest sobota. Wstaję i ubieram szlafrok i udaję się do kuchni. Mama już nie śpi. Gdy wchodzę, chowa za siebie butelkę wódki, myśląc, że nie widziałam jej, jak piła. -Cześć córeczko! Jak się spało?- pyta obojętnym tonem. Jak mi się spało, co robię, wszystko ją gówno obchodzi. Dla niej liczy się tylko jedno- żeby zawsze w domu był alkohol, nie ważne jaki.
  -Dobrze.- odpowiadam. I tak mnie nie słucha. -Lisa, kto strzaskał mój wazon?- pyta się nagle. Zimny pot spływa mi po plecach. Nie chcę skarżyć na Chester'a, ale mama i tak się domyśli. -Nie wiem...- mówię i wyciągam z lodówki dżem. Nagle dzwoni telefon, więc rzucam się do słuchawki, zanim zrobi to matka. -Halo?
-Lisa?
-Nie, tu Fabryka Pampersów, w czym mogę pomóc?
-Nie żartuj se ze mnie, ciulu!
-To ty się głupio nie pytaj!
-Dobra, ciulu kochany, plan jest taki: mówisz matce, że idziesz do mnie spać, a my wymykamy się do tego nowego klubu.
-No ok.
-Bądź przed 8.
-Spoko.
-Nara ciultku!
-Pa.- odkładam słuchawkę. W sumie to nawet nie muszę mówić rodzicielce, że nocuję u Maggie, bo ona już przed 6 jest w takim stanie, że gówno może zrobić.


  O godzinie 6 zaczynam się pakować. Do plecaka chowie ubrania na imprezę, kosmetyki i perfumy. Zabieram też piżamę, chociaż zapewne jej nie użyję. Pakuję jeszcze szczoteczkę i pastę do zębów. W tej chwili do pokoju wchodzi mój brat. -Czego chcesz?- pytam się miło mojego brata. -Gdzie się wybierasz smarkulo?- ignoruje moje pytanie i zaczyna oglądać zdjęcia na mojej półce. Bierze do ręki zdjęcie, na którym tata obejmuje mnie i Chazzy'ego.

  -Ja i tata... my... my się rozwodzimy...- wykrztusiła z siebie mama. Łzy podeszły mi do oczu. Nie mogłam ich powstrzymać, dlatego nie stawiałam oporu i pozwoliłam im swobodnie wypłynąć. Chester najpierw chwilę przetwarzał tą informację. Gdy w końcu to do niego doszło, poczerwieniał i zaczął krzyczeć na cały dom. -JAK TO?! NIE MOŻECIE!- chodził po pokoju. Ze złości zepchnął z półki wspólne zdjęcie rodziców, które upadło na ziemię, a szkło z ramki rozbiło się na kawałki...

  -Czemu trzymasz zdjęcie tego zdrajcy?- wyciąga zdjęcie z ramy. Przybliża je do swojej twarzy. Nie wiem czy mi się wydaje, czy nie, ale chyba widzę jak łzy napływają mojemu nieszczęsnemu bratu do oczu. Nagle zaciska oczy i targa zdjęcie. -Chaz, co ty robisz?! To moje jedyne zdjęcie taty!- wyrywam podartą fotografię i zaczynam płakać. Chester wychodzi bez słowa z mojego pokoju.
  Kończę szybko pakowanie, zabieram swoją ukochaną kurtkę ramoneskę i wychodzę z tego bałaganu. Tego domem nie idzie nazwać.

***
  Muzyka gra bardzo głośno, wszystko od niej wibruje. Siedzę przy stoliku z Maggie i innymi przyjaciółmi. Przed chwilą dołączyli też do nas jacyś starsi koledzy Jacob'a, mojego kolegi z klasy. Teraz każdy z nich ma w buzi fajkę i rozmawiają bardzo głośno, bo próbują przekrzyczeć muzykę. Siedzę trochę zawstydzona, ale powoli sączę piwo, które jak mam nadzieję pozwoli mi się trochę rozluźnić. -Idziesz tańczyć?- krzyczy mi prosto do ucha Mags. -No mogę!- ryczę równie głośno i wstaję. Idziemy na parkiet pełen ludzi, którzy rzucili się w wir muzyki i rytmu. Patrzę na niektórych ludzi, ruszają się świetnie, idealnie czują rytm. Ja tańczyć nie umiem i nie lubię. Ograniczam się tylko do podrygiwania, bo nie chcę sobie zrobić siary, swoimi słońskimi ruchami.
  W tańcu rozglądam się też po sali. Nagle, w rogu przy niewielkim stoliku dostrzegam Chester'a. Siedzi z swoimi kumplami i sączy piwo. Znowu przyjdzie pijany, jak jakiś cwel. Ja nie mooogę. Jeden z kumpli Chaz'a, Jackson, wyciąga coś z kieszenie kurtki. Nie widzę wyraźnie przez kłęby dymu papierosowego, ale chyba to jest jakiś woreczek z białym proszkiem. Na widok tego towarzystwie się pojawiają uśmiechy na ustach. -Lisa?- dźga mnie Mags. -Chodź zmęczyłam się.- mówię i ciągnę przyjaciółkę do toalety. Gdy upewniam się, że jesteśmy same szeptem mówię: -Mój braciszek bierze narkotyki. Maggie czerwienieje. Jest poddenerwowana i nie wiem dlaczego. -Mags?
-Wiem...- odpowiada. -Wiem. Mój brat jest jego dilerem.
-Czemu mi nie powiedziałaś?!- krzyczę na nią. Uważam, że powinna mi od razu to powiedzieć. -Chester mi kazał...- zaskakuje mnie. -I ty się tak po prostu zgodziłaś?!- teraz naprawdę jestem wkurzona. -Bo... bo... bi on mi się podoba...- szepcze i spuszcza głowę. Teraz dociera do mnie, że ona nigdy nie była ze mną szczera. Jedyna osoba, której myślałam, że mogę ufać okłamała mnie. -Coś jeszcze przede mną ukrywasz?- staram się być spokojna. -Ech... Ja... Lisa, zanim to powiem, to chcę ci powiedzieć, że, że...
-MÓW JUŻ DO KURWY NĘDZY!
-Ja się z tobą zaprzyjaźniłam tylko dla Chaza. Ale ja cię naprawdę polubiłam! Naprawdę, uwierz mi!

Nóż w plecy, 
miecz w serce,
węzeł na szyję.
Już nikomu nie ufam.

 -Nie jestem twoim bratem. Nie jestem synem twojej mamy. Nie jestem synem twojego taty...
 -Chaz, nie mów tak!- mała dziewczynka płacze, szarpiąc brata za koszulkę.

  Wracam do domu i wchodzę do łazienki. Grzebię w półce z kosmetykami. Gdzieś tu musi być... mam! Wyciągam ją z papierka. Jest srebna, ostra, taka mała... Trzymię ją w dwóch palcach. Tak niepozornie wygląda. Żyletka. Moja nowa przyjaciółka. Już raz się cięłam. Na początku się przestraszyłam, ale poczułam jak to całe bagno ze mnie ucieka. Tata mnie nie kocha, uciekł do nowej kochani, mama alkoholiczna, brat ćpun. Moje życie jest cudowne, nieprawdaż? Same przyjemności! 
  Przystawiam ściankę żyletki do mojej skóry na nadgarstku. Tętnica? Pff... Może w końcu umrę. Jadę bardzo powoli. Patrzę jak krew powoli zaczyna wypływać z rany. Cały ciężar mojego życia zaczyna jakby wypływać razem z krwią. Robię kolejne nacięcie. Tym razem naciskam mocniej. Ból jest bardzo przyjemny. Krew też jest przyjemna. Taka ciepła. Kolejne nacięcie... I kolejne... I kolejne...

  Lisa nakręca pozytywkę. Pojawia się mała baletnica, kręcąca się w rytm "Jeziora Łabędzi" Czajkowskiego. Dziewczynka z zachwytem wpatruje się w zabawkę. Chester chcąc zrobić na złość siostrze zrzuca pozytywką na ziemię i niszczy ją...


 Tracę świadomość. Białe plamy pojawiają mi się przed oczami. Głowa jest strasznie ciężka, nie umiem jej podnieść. Do tego strasznie mnie boli. Obok siebie widzę kałużę. Kałużę krwi. Kałużę mojej krwi. Z mojej ręki. Krew jest taka piękna. Jest strasznie czerwona i tryska mi z ręki. Czyżby tętnica? Hahahaha, udało mi się. Do widzenia świecie. Ktoś wszedł do łazienki. -LISA?!- Chester, hahaha. Znowu będzie rzygać? -LISA?! Słyszysz mnie?!- krzyczy mi do ucha. -Słyszę! Hahaha.- moja reakcja śmiechem zdziwiła go. Oczy mi się już zamykają, coraz ciężej mi się oddycha. Chyba umieram. -Chester. Kocham cię braciszku.- mówię i ogarnia mnie ciemność.

  -Lisa?! Lisa?! Siostrzyczko?!- Chester delikatnie potrząsa ciało dziewczyny. Młody chłopak zaczyna płakać. Nagle do łazienki wchodzi mama. -WIDZISZ CO ZROBIŁAŚ?! GDYBYŚ SIĘ NIĄ OPIEKOWAŁA TO BY TEGO NIE ZROBIŁA! DLA CIEBIE SIĘ LICZY TYLKO ALKOHOL!- krzyczy ze złości Chazzy i... i przytula matkę. -Ale to też moja wina...- szepcze.



Koniec





PRAWIE WSZYSTKO TO FIKCJA!

wtorek, 22 stycznia 2013

Oneshot: A Kind Of Magic

Chaotyczne, trochę głupie, dziwnie napisane, ale chyba, chyba, chyba jest dobrze xD Nie chciałam robić czegoś w stylu "Otwieram teraz drzwi i wychodzę". Przedstawiłam tylko myśli, tak jak my myślimy. Chyba, że ktoś myśli w sposób "Ubieram teraz spodnie i bluzę" xD W sumie, pisałam to na luzie, bez presji, bez takiego strachu, że komuś się nie spodoba, bo w sumie nie o to mi chodzi. To jest coś w formie mojego treningu :P No ale, nie przedłużam. Dedykuję to Koziołkowi :) 




~
It's a kind of magic
It's a kind of magic
A kind of magic*
~

  -Cholera, cholera, choleeeeera! Chesteeeer! Weź posprzątaj w tym chlewie!
  -To nie chlew tylko artystyczny nieład! 
  -To weź go ogarnij! Myślałam, że będę mieszkać z mężczyzną, a nie z świną!
  -A ja myślałem, że nie będziesz się czepiać mojego Pokoju Rozmyślań!
  -Chaaaz! Zachowujesz się jak dziecko!
  -A ty jak moja mama!
  -A jak myślisz: dlaczego?


  Super-ekstra-zeczepiście. Pokłóciłam się z Chesterem. O właściwie o nic. Kolejny raz. Boże, boże... A mogłam się do niego nie wprowadzać. Teraz mam, jadę taksówką do mamy. I na pewno usłyszę jej słynne: A nie mówiłam? Wytatuowanym nie można ufać!. Nie rozumiem jak może oceniać Chaza po wyglądzie. Ale mniejsza. Mam nadzieję, że się jakoś uspokoimy i znajdziemy wspólny język. Będzie trudno, oj, będzie...


  -Siema mamuś!
  -O cześć Ellie! Co cię sprowadza złotko?
  -A nic. Mogę zostać na kilka dni?
  -Co ci ten cały Chester zrobił?
  -Nic mamuś. Chwilowe nieporozumienie.
  -Hmm...
  -Idę pod prysznic. Zrobisz mi coś do jedzenia?
  -Jasne...

  Chwilowe nie porozumienie, hahahahaha. Szkoda, że trwa już tak długo. Kogo ja chcę oszukać? Mamę? Ona jest gorsza niż paparazzi, wszystko wychwyci, najmniejszy szczegół. Ona jest idealna do CSI. Ba, ona może wyniuchać największe tajemnice. To trzeba mieć talent. 
  A wracając do Bennington'a. Nigdy mnie tak nie irytował, nigdy. Fakt, jesteśmy trochę, a nawet bardzo różni. Ja zielony, on niebieski, ja czekolada, on żelki, ja kino, on kręgle. Ale dopóki się do niego nie wprowadziłam, nie przeszkadzały nam nasze różnice. Teraz po prostu nawet jego oddech potrafi mnie wytrącić z równowagi. Nie wspominam o jego późnym wracaniu do domu. No ja rozumiem, dużo pracy, nowa płyta, ale żeby czasu nie mieć w niedziele wieczorem?! Przychodzi późno i nie ma na nic ochoty. Nie wiem co z tym zrobię...

***

  Heheszky. Poszła do tej starej, która godziny spędza w łazience i ładuje w siebie te kremy na zmarszczki, pudry i podkłady, a to jest jak asfaltowanie bagna... Żmija stara... Niech uważa, bo się jeszcze w język ugryzie. Chociaż ona to bardziej pluje tym jadem. Najczęściej na mnie. Jak to jest, że Ellie jest całkowicie inna? Ale o porządek równie dobrze się czepia. 
  Ellie. Co my robimy źle?! Czemu się kłócimy?! Może dlatego, że nie rozumiesz jak to ciężko być w zespole i non stop pracować? Czemu się tak tego czepiasz? Sama nic nie robisz cały dzień. Rano wychodzisz na kilka godzin do Domu Dziecka. I tyle. Jak ja bym tak chciał wychodzić pracować tylko te 8 godzin. Marzenia... 
  Jeszcze przez nią nie umiem zasnąć. Co kobiety robią z człowiekiem to jest masakra...



  Następnego dnia...

  Cholerny budzik... Chwila... Przecież ja mam wolne i nie nastawiałam budzika. I od kiedy ja mam ustawione Depeche Mode na dźwięk alarmu? Kuźde, moje dłonie! Od kiedy mam tatuaże na rękach?! O nie, nie, nie. A jednak lustro nie kłamie. Jak to kurde, możliwe?! Jakiś pieprzony żart?! Czemu ja jestem... Chesterem?! Omg, omg, omg, co ja mam zrobić? Cicho! Jego telefon dzwoni... Mike, o kurde, jak się nie mylę mieli dzisiaj coś nagrywać. Kurde.

  -Echke... Halo?
  -Chester?
  -Taak, to ja!
  -No raczej.
  -To, co chcesz?
  -Nie zaspało ci się? Na którą miałeś być?
  -Yyy... Na... Na tą co miałam... miałem być?
  -Wszystko ok?
  -Taaak.
  -Okey... Ty nie stój przed tym lustrem tylko wbijaj do studia. Chyba nie zapomniałeś, że masz kilka partii na pianinie do zagrania?

Że tak powiem- o kurde...

  -Tak, tak, nie śmiałbym zapomnieć.
  -Na serio wszystko okey?
  -Yhy, już idę, znaczy jadę, bo przecież mam prawo jazdy...
  -Yyy... Okey, czekam.

Kurdeee, że też teraz koniec świata nie może nastąpić. Nigdy go nie ma, jak go potrzebuję. Dobra, koniec stania w samej bieliźnie, chociaż mam, znaczy Chester ma fajny tyłeczek, nonono. Dobra, mam inne zmartwienia. Jak ja kurde, zagram im na klawiszach, kiedy ja ledwo co gamę umiem zagrać?! A mogłam słuchać Chaza, kiedy chciał mnie trochę nauczyć! Dobra idę, bo mnie zabiją...

***

Ziew... Ale miałem dziwny sen... Od kiedy ja mam grzywkę? O fuck, co ja robię u tej krowy?! I gdzie moje kochane tatuaże?! Gdzie tu jest lustro?! O fuck... Czemu wyglądam jak Ellie?! Czy to jakiś żart, mamy cię, czy co?! Ale skoro jestem Ell i jestem kobietą to mam... Cycki! Jak fajnie! Zawsze chciałem być jeden dzień kobietą i cały czas... No dobra, nie ważne. Ktoś idzie... Zapewne ta nałożnica szatana, zawsze poznam to pełznięcie...

  -Ellie, kochanie, wstawaj! Zrobiłam śniadanko
  -Już idę ty sta... ty moja kochana mamusiu!
  -Chodź dziecko, bo kakałko ci wystygnie!
  
Dobra, gdzie ona ma tu ciuchy... O tu coś jest. Dobra oddech, tylko nie zachowuj się jak... no, jak zazwyczaj się zachowujesz w tym domu. To jest twoja kochana mama teraz... Kochana, ahahahahaaha. Dobry żart Chester.

  -Słoneczko, skoro już pokłóciłaś się z tym całym Chesterem, to może poznasz syna mojej koleżanki? To bardzo miły chłopak, po studiach, BEZ tatuaży i kolczyków, schludny, czysty i bardzo grzeczny.

Czy ona sugeruje, że ja śmierdzę?! Mam jej przypieprzyć?!

  -Nie mamo, nie chcę. Ja kocham tylko Chestera!
  -Och, nie mów tak! Szybko o nim zapomnisz!

Ciekawe co ona nagadała tej kutwie. Jak znam Ell to zapewne nic, ale ona zawsze coś wywęszy, a potem w swojej grocie przekształca słowa córki przeciwko mnie. Pochłaniam te płatki jak opętany. A jak ona dosypała do nich jakiegoś proszku? Zapomniałem jak wyglądam. A tak w ogóle... To gdzie jest moje ciało? O tej godzinie powinienem być w studiu. Może Ellie ma moją seksowną sylwetkę? O! Dostała esa.

"Hej Ellie! Możesz dzisiaj przyjść do DD, bo ja jestem chora. Proszę! Jen."

Czyli, że ja muszę iść do Domu Dziecka? Ja?! Hahaa, no chyba nie...

***

  -Oooo! Chester nareszcie!
  -Siema Mike! A gdzie reszta chłopaków?
  -Nie ma. Przecież umawialiśmy się we dwójkę. Nie pamiętasz?
  -Aaa no tak! Jakoś tak ostatnio zapominam...
  -To od czego zaczynamy?
  -Nie wieem... Może od...
  -Od rozśpiewania się? W końcu przed chwilą cię obudziłem
  -Tak, tak to dobry pomysł...

Przynajmniej to umiem. I jeszcze z głosem Benningtona... Na razie jest dobrze. Ale co robić, gdy...

  -Może teraz nagrasz tą partię na pianinie?
  -Muszę teraz?
  -Tak.
  -Ale jesteś pewien?
  -W 100%
  -Definitywnie?
  -Tak. 
  -Wiesz, że może być prawdopodobieństwo, że podczas mojej gry na klawiszach, drgania wydostające się z instrumentu, poruszą powietrze, które z siłą 25 niutonów poruszą sufit. Drgania przejdą dalej, z każdym piętrem będą mocniejsze, aż w końcu na dachu osiągną taką siłę, że konstrukcja, na której umocowany jest szyld WarnerBros, może ulec zniszczeniu i spać na ulicę, powodując wypadki i kolizję, która zablokuje miasto, karetki nie będą mogły dotrzeć na czas do potrzebujących i w tym wyniku umrze wiele...
  -Chester? Dobrze się czujesz?
  -Wiesz, nie bardzo...
  -Okey. Siadaj i nagrywaj, potem cię puszczę wolno.
  -Okey.

Było tak blisko... Co teraz? Omg... Kropki, kreski i co ja mam tu czytać? Boże, wszystkich ludzi umiejących cokolwiek z tego zrozumieć! Pomóż mi! Za chwilę Shinoda wybuchnie, ja to widzę. Ale niecierpliwy. A co z Bennodą? Nie widzisz, że twój ukochany ma problem? Przynajmniej mogę być spokojna, że to tylko głupie żarty. Jezus, ratuj!

  -Na co czekasz?

Jest tylko jedno wyjście...

  -Mike! Umieeram! Raaatuj mnie! Dzwoń po lekarza, księdza i do domu pogrzebowego! Aaa! Co za ból!
  -Chester? Co ci się dzieje?
  -Nie wiem! To na pewno rak! Wczoraj jadłem krewetki, więc może się zaraziłem! A mówiłem Ellie, żeby tego świnstwa nie kupowała! 

Ała! Czemu on spoliczkował kobietę? Co on sobie nie myśli? To bolało! Niech tylko wstanę!

  -Idź do domu, bo nic z tego nie będzie...
  -Okey, też tak myślę... To nara!
  -Pa!

Hyhy, udawanie umierającej zawsze działa. Teraz muszę odnaleźć moje ciało. Przypuszczam, że teraz Czesio się w nim znajduje. Boże, nie chcę wiedzieć, co on z nim robi...

***

Aaaaaaa! Zabierzcie te małpy ode mnie! Łapy precz od mojej, znaczy koszulki Ellie! Durne bachory! Jak ona może z nimi wytrzymywać?! Myślałem, że te dzieci są potulne i smutne, a tu normalnie wyszły dzieci starej i szatana!

  -Ciociu Ellie, mogę cię pomalować?
  -Yyyy... Tak?
  -Super!

Co ona mi robi? Ała, jak się orientuję, to tej kredki się do oczu nie daje. Odłóż dziecko tą szminkę, ale już!

  -Zrób dziubek, ciociu!

Mogę ci dać w dziubek, ewentualnie. Nie no, dzieci i kobiet nie biję. Wyjątkiem jest stara, ale ona nie jest w ogóle człowiekiem, więc...

  -Już gotowe! Podoba ci się?

O fuck. Mogę być szczery?

  -Nigdy nie widziałam...

Ale ma oczęta! To dzieło piekieł!

  -Nigdy nie widziałam... czegoś równie pięknego!
  -Ellie? Możesz iść na pięterko dla niemowlaczków? Trzeba przebrać parę maluszków, bo zrobiły kupeczkę w pieluszeczki...
  -Już mnie rwie...

***

  -A ty tu czego chcesz?!
  -Jest Ellie?
  -Nie nie ma!
  -A mogę wiedzieć gdzie jest?
  -Nie mogę ci powiedzieć, hultaju! Moja córka zakazała mi!
  -Nie wierzę pani.
  -A powinieneś, ty niewychowany popaprańcu!
  -Kurde, muszę wiedzieć gdzie jest Ell!
  -Ode mnie się tego nie dowiesz, a kysz szatanie!
  -Wcale nie jestem szatanem! 
  -Ja już wiem lepiej! 

Boże Święty, mam chorą matkę! Już wiem czemu Chester jej nie lubi. No, ale cóż, rodziny się nie wybiera. Gdzie mógł pójść Chester? Boże jaka ja głupia jestem! Ja się dziwię, że szkołę skończyłam... Czemu ja do niego, znaczy do mnie, znaczy... Skomplikowane. Czemu nie za dzwonię do Chaza-w-moim-ciele? Debil, debil, debil. Dobra, bo mnie już głowa z tych facepalm'ów boli.

  -Halo, Chester? Znaczy ja?
  -Ellie?
  -Nie, kurde, Makapaka. Gdzie ty się podziewasz z moim ciałem?!
  -Jestem w Domu Dziecka!
  -Spoko. Jak to się stało?! 
  -Nie wiem! Też chcę wiedzieć! Ell...
  -No?
  -Masz fajne cycki.
  -Chaaz! Ty nawet nie wiesz co przechodziłam, jak musiałam się wysikać! 
  -Haha! Pogadamy później, bo na razie próbuję zmienić pieluszki...
  -Biedne dzieci... Już tam idę...
  -Biedny ja! Jak one śmierdzą!

***

Gdzie ona jest? Ja tu przeżywam tortury, a ona se idzie spacerkiem przez miasto... Co te dzieci jadły? Co to jest? "Krem łagodzący"... Hmmm... Chyba kupię starej na urodziny... O jest!

  -Ja!
  -Nawet nie wiedziałem, że jestem taki przystojny! Nonono!
  -Głupol! Boże, czemu to dziecko leży gołe? I co ty mi zrobiłeś z twarzą?!
  -To nie ja tylko jakaś Lila, a ja próbuje...
  -Lepiej nie próbuj, tylko się odsuń!
  -Tylko proszę nie poplam tej bluzki!
  -Okey.

Patrzę na nią i podziwiam ją. Już nie chodzi mi o to, że jest w ciele zabójczo przystojnego mężczyzny, ale że potrafi podejść do tego bobasa, pomiziać się z nim. Kurde jak ja bym tak chciał...

***

Oj Chazzy... Mimo, że nie potrafisz zrobić najprostszych rzeczy, to... zwracam honor. To co ty robisz, nie jest na moje siły. Nie wiem, czemu ciągle myślałam, że twoja praca nie jest męcząca. Mnie już wykończyła sama myśl, że miałabym zagrać kawałek piosenki na fortepianie, czy cokolwiek to było...

  -Skończyłaś?
  -Tak.
  -Ellie... Przepraszam cię. Za wszystko. Nie doceniałem cię. Po 2 godzinach bycia tutaj stwierdzam, że jesteś niesamowita, wytrzymując tu tak długo. Gdybyś teraz nie przyszła, to bym uciekł. Ja... przepraszam.
  -Chester, ja też cię przepraszam. Za to co mówiłam o twojej pracy...
  - Nigdy nic nie mówiłaś...
  -Za to co myślałam o twojej pracy. Teraz rozumiem ile ona kosztuje cię poświęcenia. Ja w studiu wytrzymałam 30 minut, a potem Mike mnie uderzył i poszłam. Przepraszam cię.
  -Zgoda?
  -No ba, mój przystojniaku! Chodź tutaj!

Zamykam oczy i tonę w ustach mojego kochanego chłopaka.

***

Nareszcie! Och, jak ja się za nią stęskniłem. Chwila, co tak pstryknęło?

  -Chaaaz! Nareszcie jestem sobą!
  -A ja nie jestem tobą! 
  -Nareszcie! Nie muszę jutro iść na tortury do Shinody!
  -A ja nie muszę zmieniać pieluch! Haha! Ale to oznacza...
  -Co?
  -Nie mam już piersiiiiii!

KONIEC


*Queen- A kind of magic