piątek, 15 marca 2013

OneShot: Novacula Lamina

Siemacie ludzie :D W końcu udało mi się to napisać. Znalazłam trochę czasu i wyszło... to coś xD Nie tak to planowałam, ale cóż... Nie mogłam już was niecierpliwić. Chcę jeszcze powiedzieć coś na temat komentarzy. Dużo ludzi mi pisze o blogach, o nowych postach, itp. Proszę tego nie pisać w komentarzu, tylko na tt, lub na mojego e-mail'a (linkamrs@gmail.com) tam częściej wchodzę :3 To miłego czytania :D



  -Chazzy! Pobawisz się ze mną?- radośnie zawołała mała dziewczynka wymachując lalką w stronę swojego starszego brata. -Okey Lisa, ale tylko chwilę.- powiedział z uśmiechem 7-latek i podniósł z ziemi misia. W tym momencie przed dziewczynką wyrósł najprawdziwszy las. Lisa słyszała piękny śpiew ptaków. Miś, który przed chwilą był zwyczajnym pluszakiem, ze poniszczonym futerkiem, teraz był prawdziwym niedźwiedziem z szorstkim futrem. Dziewczynka mogła śmiało go głaskać i przytulać, bo miś był jej najlepszym przyjacielem. Chodzili razem po lesie i spędzali mile czas. Nagle z głębi lasu dało się słyszeć głos jej matki. -Chazzy! Chodź tu na chwilkę!. Wtedy zwierzę z powrotem stało się zwyczajnym pluszakiem, a las znikł. Chester wyszedł, a cała magia razem z nim...


  Otwieram oczy i budzę się, bo właśnie usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. To na pewno Chester. Kroki zbliżają się w stronę mojego pokoju i po chwili drzwi się otwierają i z hukiem uderzają w ścianę. Mój starszy brat zatrzymuje się na progu i rozgląda się. -Lisa?! Co ty kurwa, robisz w moim pokoju?! Wyłaź stamtąd bachorze!- bełkocze i podchodzi do mnie. Strasznie śmierdzi alkoholem i papierosami. -Chester ciulu! To mój pokój!- nerwowo szepnęłam i kopnęłam go. Trafiłam w brzuch, co sprawiło, że Chaz musiał szybko udać się do łazienki.
  Od 3 lat takie sytuacje to już codzienność. Mój braciszek się stacza z każdym dniem coraz bardziej. Na początku chciałam mu pomóc. Kryłam go przed mamą, pomagałam mu z kacem, sprzątałam za nim. Teraz nie mam na to siły, bo on i tak się nie poprawi.
  Chester wyszedł z łazienki i próbuje dostać się do swojego pokoju. Chce być cichy, ale mu się to nie udaje, bo właśnie coś strzaskał. -Kurwaaaaa! Cholerny wazon musiał tu stać!- jęczy. Postanawiam wstać i zobaczyć co się tym razem stało. Wychodzę na korytarz i zauważam w ciemnościach zarys sylwetki 17-latka. Leży na ziemi i trzyma się za dłoń. -Chaz! Cholera, bo obudzisz mamę!- ganię go i popycham, żeby wstał. Posłusznie staje na nogi i pozwala mi zaprowadzić się do jego pokoju. Rzucam go na łóżko i oglądam zranioną rękę. Boże, ten chłopak się kiedyś zabije. Rana strasznie krwawi, więc muszę iść do kuchni po bandaże. Sprawdzam, czy w ranie nie zostały jakieś odłamki szkła, ale nic nie zauważam. Ścięgien też nie ma uszkodzonych, więc śmiało mogę sama go opatrzyć.
  Brachol w tym czasie zdążył już zasnąć. Staram cicho wymknąć się z jego pokoju, ale niestety nadepnęłam na starą butelkę i Chazzy podniósł się gwałtownie. -To tylko ja, śpij dalej- szepczę i szybko wychodzę z pokoju.


  Budzę się rano bardzo wcześnie, mimo, że dzisiaj jest sobota. Wstaję i ubieram szlafrok i udaję się do kuchni. Mama już nie śpi. Gdy wchodzę, chowa za siebie butelkę wódki, myśląc, że nie widziałam jej, jak piła. -Cześć córeczko! Jak się spało?- pyta obojętnym tonem. Jak mi się spało, co robię, wszystko ją gówno obchodzi. Dla niej liczy się tylko jedno- żeby zawsze w domu był alkohol, nie ważne jaki.
  -Dobrze.- odpowiadam. I tak mnie nie słucha. -Lisa, kto strzaskał mój wazon?- pyta się nagle. Zimny pot spływa mi po plecach. Nie chcę skarżyć na Chester'a, ale mama i tak się domyśli. -Nie wiem...- mówię i wyciągam z lodówki dżem. Nagle dzwoni telefon, więc rzucam się do słuchawki, zanim zrobi to matka. -Halo?
-Lisa?
-Nie, tu Fabryka Pampersów, w czym mogę pomóc?
-Nie żartuj se ze mnie, ciulu!
-To ty się głupio nie pytaj!
-Dobra, ciulu kochany, plan jest taki: mówisz matce, że idziesz do mnie spać, a my wymykamy się do tego nowego klubu.
-No ok.
-Bądź przed 8.
-Spoko.
-Nara ciultku!
-Pa.- odkładam słuchawkę. W sumie to nawet nie muszę mówić rodzicielce, że nocuję u Maggie, bo ona już przed 6 jest w takim stanie, że gówno może zrobić.


  O godzinie 6 zaczynam się pakować. Do plecaka chowie ubrania na imprezę, kosmetyki i perfumy. Zabieram też piżamę, chociaż zapewne jej nie użyję. Pakuję jeszcze szczoteczkę i pastę do zębów. W tej chwili do pokoju wchodzi mój brat. -Czego chcesz?- pytam się miło mojego brata. -Gdzie się wybierasz smarkulo?- ignoruje moje pytanie i zaczyna oglądać zdjęcia na mojej półce. Bierze do ręki zdjęcie, na którym tata obejmuje mnie i Chazzy'ego.

  -Ja i tata... my... my się rozwodzimy...- wykrztusiła z siebie mama. Łzy podeszły mi do oczu. Nie mogłam ich powstrzymać, dlatego nie stawiałam oporu i pozwoliłam im swobodnie wypłynąć. Chester najpierw chwilę przetwarzał tą informację. Gdy w końcu to do niego doszło, poczerwieniał i zaczął krzyczeć na cały dom. -JAK TO?! NIE MOŻECIE!- chodził po pokoju. Ze złości zepchnął z półki wspólne zdjęcie rodziców, które upadło na ziemię, a szkło z ramki rozbiło się na kawałki...

  -Czemu trzymasz zdjęcie tego zdrajcy?- wyciąga zdjęcie z ramy. Przybliża je do swojej twarzy. Nie wiem czy mi się wydaje, czy nie, ale chyba widzę jak łzy napływają mojemu nieszczęsnemu bratu do oczu. Nagle zaciska oczy i targa zdjęcie. -Chaz, co ty robisz?! To moje jedyne zdjęcie taty!- wyrywam podartą fotografię i zaczynam płakać. Chester wychodzi bez słowa z mojego pokoju.
  Kończę szybko pakowanie, zabieram swoją ukochaną kurtkę ramoneskę i wychodzę z tego bałaganu. Tego domem nie idzie nazwać.

***
  Muzyka gra bardzo głośno, wszystko od niej wibruje. Siedzę przy stoliku z Maggie i innymi przyjaciółmi. Przed chwilą dołączyli też do nas jacyś starsi koledzy Jacob'a, mojego kolegi z klasy. Teraz każdy z nich ma w buzi fajkę i rozmawiają bardzo głośno, bo próbują przekrzyczeć muzykę. Siedzę trochę zawstydzona, ale powoli sączę piwo, które jak mam nadzieję pozwoli mi się trochę rozluźnić. -Idziesz tańczyć?- krzyczy mi prosto do ucha Mags. -No mogę!- ryczę równie głośno i wstaję. Idziemy na parkiet pełen ludzi, którzy rzucili się w wir muzyki i rytmu. Patrzę na niektórych ludzi, ruszają się świetnie, idealnie czują rytm. Ja tańczyć nie umiem i nie lubię. Ograniczam się tylko do podrygiwania, bo nie chcę sobie zrobić siary, swoimi słońskimi ruchami.
  W tańcu rozglądam się też po sali. Nagle, w rogu przy niewielkim stoliku dostrzegam Chester'a. Siedzi z swoimi kumplami i sączy piwo. Znowu przyjdzie pijany, jak jakiś cwel. Ja nie mooogę. Jeden z kumpli Chaz'a, Jackson, wyciąga coś z kieszenie kurtki. Nie widzę wyraźnie przez kłęby dymu papierosowego, ale chyba to jest jakiś woreczek z białym proszkiem. Na widok tego towarzystwie się pojawiają uśmiechy na ustach. -Lisa?- dźga mnie Mags. -Chodź zmęczyłam się.- mówię i ciągnę przyjaciółkę do toalety. Gdy upewniam się, że jesteśmy same szeptem mówię: -Mój braciszek bierze narkotyki. Maggie czerwienieje. Jest poddenerwowana i nie wiem dlaczego. -Mags?
-Wiem...- odpowiada. -Wiem. Mój brat jest jego dilerem.
-Czemu mi nie powiedziałaś?!- krzyczę na nią. Uważam, że powinna mi od razu to powiedzieć. -Chester mi kazał...- zaskakuje mnie. -I ty się tak po prostu zgodziłaś?!- teraz naprawdę jestem wkurzona. -Bo... bo... bi on mi się podoba...- szepcze i spuszcza głowę. Teraz dociera do mnie, że ona nigdy nie była ze mną szczera. Jedyna osoba, której myślałam, że mogę ufać okłamała mnie. -Coś jeszcze przede mną ukrywasz?- staram się być spokojna. -Ech... Ja... Lisa, zanim to powiem, to chcę ci powiedzieć, że, że...
-MÓW JUŻ DO KURWY NĘDZY!
-Ja się z tobą zaprzyjaźniłam tylko dla Chaza. Ale ja cię naprawdę polubiłam! Naprawdę, uwierz mi!

Nóż w plecy, 
miecz w serce,
węzeł na szyję.
Już nikomu nie ufam.

 -Nie jestem twoim bratem. Nie jestem synem twojej mamy. Nie jestem synem twojego taty...
 -Chaz, nie mów tak!- mała dziewczynka płacze, szarpiąc brata za koszulkę.

  Wracam do domu i wchodzę do łazienki. Grzebię w półce z kosmetykami. Gdzieś tu musi być... mam! Wyciągam ją z papierka. Jest srebna, ostra, taka mała... Trzymię ją w dwóch palcach. Tak niepozornie wygląda. Żyletka. Moja nowa przyjaciółka. Już raz się cięłam. Na początku się przestraszyłam, ale poczułam jak to całe bagno ze mnie ucieka. Tata mnie nie kocha, uciekł do nowej kochani, mama alkoholiczna, brat ćpun. Moje życie jest cudowne, nieprawdaż? Same przyjemności! 
  Przystawiam ściankę żyletki do mojej skóry na nadgarstku. Tętnica? Pff... Może w końcu umrę. Jadę bardzo powoli. Patrzę jak krew powoli zaczyna wypływać z rany. Cały ciężar mojego życia zaczyna jakby wypływać razem z krwią. Robię kolejne nacięcie. Tym razem naciskam mocniej. Ból jest bardzo przyjemny. Krew też jest przyjemna. Taka ciepła. Kolejne nacięcie... I kolejne... I kolejne...

  Lisa nakręca pozytywkę. Pojawia się mała baletnica, kręcąca się w rytm "Jeziora Łabędzi" Czajkowskiego. Dziewczynka z zachwytem wpatruje się w zabawkę. Chester chcąc zrobić na złość siostrze zrzuca pozytywką na ziemię i niszczy ją...


 Tracę świadomość. Białe plamy pojawiają mi się przed oczami. Głowa jest strasznie ciężka, nie umiem jej podnieść. Do tego strasznie mnie boli. Obok siebie widzę kałużę. Kałużę krwi. Kałużę mojej krwi. Z mojej ręki. Krew jest taka piękna. Jest strasznie czerwona i tryska mi z ręki. Czyżby tętnica? Hahahaha, udało mi się. Do widzenia świecie. Ktoś wszedł do łazienki. -LISA?!- Chester, hahaha. Znowu będzie rzygać? -LISA?! Słyszysz mnie?!- krzyczy mi do ucha. -Słyszę! Hahaha.- moja reakcja śmiechem zdziwiła go. Oczy mi się już zamykają, coraz ciężej mi się oddycha. Chyba umieram. -Chester. Kocham cię braciszku.- mówię i ogarnia mnie ciemność.

  -Lisa?! Lisa?! Siostrzyczko?!- Chester delikatnie potrząsa ciało dziewczyny. Młody chłopak zaczyna płakać. Nagle do łazienki wchodzi mama. -WIDZISZ CO ZROBIŁAŚ?! GDYBYŚ SIĘ NIĄ OPIEKOWAŁA TO BY TEGO NIE ZROBIŁA! DLA CIEBIE SIĘ LICZY TYLKO ALKOHOL!- krzyczy ze złości Chazzy i... i przytula matkę. -Ale to też moja wina...- szepcze.



Koniec





PRAWIE WSZYSTKO TO FIKCJA!

13 komentarzy:

  1. Smutne, a zarazem piękne :< Jejuu, jak ja nie lubię cięcia się i nie rozumiem jego przesłania. Każdy problem da się pokonać, a odbieranie sobie życia jest oznaką słabości.
    A one shot cudowny <3 dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  2. O Jezu. Straszne to było, ta sytuacja z żyletką... Ciarki mnie przeszły. Sądziłam, że od początku będzie pozytywnie, ta scena z pluszowym misiem była cudna (dopóki się nie zamienił...)
    Zgadzam się z no.more.sorrow. w 100%, czy nie da się w inny sposób rozwiązać własnych problemów? Przecież nie powinno się przenosić na dzieci negatywnych emocji.
    I zapraszam na nowy rozdział, czekam na ocenę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, Paola.. napisałaś strasznie psychiczny rozdział. Podobało mi się! Tak miło i słodko się zaczynało... ich dzieciństwo, a potem... o matko...:( Tak okropnie się skończyło, że sama mam wyrzuty sumienia!:P Dokończ to, bo było za krótkie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem psychiczna, może dlatego ten rozdział jest taki xD

      Usuń
  4. Aż zabrakło mi słów. Po prostu niebiańskie! :D Bardzo mi się podobało tylko szkoda, że to oneshot :) ♥ / Numb. ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś genialna! <3.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć :) Ale uważam, że do genialności dużo mi brakuje ;)

      Usuń
  6. piękne po prostu piękne :D pod konec aż mi łzy popłyneły ;( ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny one shot , dawno mnie tu nie było :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapraszam na nowe rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam wszystkie twoje notki ! :D Są na prawdę niesamowite *___* . Czekam na następny rozdział opowiadania ^^ . Zapraszam również na bloga, który prowadzę z kumpelą . :D http://unicorns-and-lollipops-linkin-park.blogspot.com/ . Liczymy na szczere komentarze :)

    OdpowiedzUsuń